Zaraz umrę...
Moje ciało przez chwilę było jak sparaliżowane. Nie wiedziałam czy mam się wyrywać, krzyczeć, czy stać w w bezruchu. Koleś za mną wyglądał jakby znajomo, ale skąd mogę kojarzyć kogoś, kto jest mordercą !?
Zaczęłam się wyrywać, ale skurwysyn był tak silny, że nie dałam rady zrobić nawet kroku Panie daj mi siły, jestem za młoda ! Facet przyciągnął mnie bliżej siebie, na co moje serce zaczęło bić jeszcze mocniej i jestem prawie pewna że nie tylko czuł mój puls trzymając mnie za nadgarstek, ale też słyszał mało rytmiczne uderzanie mojego organu. Patrzył na mnie uważnie, jakby zastanawiał się co ze mną zrobić. Coś w stylu "zabić czy zabić" ? Zaczął prowadzić mnie z stronę... sama nie wiem czego, bo przez te egipskie ciemności straciłam orientację.
Przyparł mnie do czegoś zimnego, po chwili zorientowałam się, że to samochód. Jego ręce płasko leżały na górnej części auta, nie dając mi możliwości ucieczki. Kurwa. Dyskretnie, tak by nie zauważył, zaczęłam rozglądać się po okolicy. Miałam nadzieję, że mimo wszystko jakoś się stąd wydostanę. Żywa.
- Kochanie, nie uciekniesz mi teraz, nie ma szans - cholera, jednak nie byłam aż tak dyskretna jak chciałam. Oddech kolesia odbił się od mojej twarzy. Pali papierosy, na pewno. Boże jestem głupia, facet może mi zrobić dosłownie wszystko, a ja stwierdzam sobie, że korzysta z używek... Może nie taka głupia ! Mam pomysł !
- Palisz ? - trochę odwrócę twoją uwagę kolego.
- Co ? - zdziwiło go moje pytanie, ohh no oczywiście, miało go zdziwić.
- Pytam czy palisz fajki - czas pobawić się w aktorkę Joy.
- A co to ma do rzeczy kochanie ? - starał ukryć się swoje zdziwienie chytrym uśmieszkiem i uwodzicielskim tonem, ale nie ze mną te sztuczki.
- Chodzi o to, że nie paliłam od rana. - starałam się grać "luźną". Chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie, ale odsunął się na małą odległość, żeby wyciągnąć papierosy. Wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i najszybciej jak umiałam pobiegłam w stronę mojego domu. Oczywiście niezdarna strona Joy musiała się uaktywnić i kiedy zbierałam się do biegu zahaczyłam o lusterko samochodu. W nadziei że nic nie zgubiłam, ze wszystkich sił biegłam przed siebie. Przekroczyłam furtkę mojego podwórka i poczułam się spokojniejsza, a w domu zamknęłam się "na cztery spusty". Kiedy kładłam się spać, mój telefon zawibrował. Ugh... kto do mnie pisze o tej porze ?!
Zaniepokojona podeszłam do okna i drżącą ręką odsunęłam zasłony. Ujrzałam czarny samochód, ten do którego zostałam przyparta przez tego strasznego (choć przystojnego) faceta. Wyszedł z niego i spojrzał w moje okno z triumfalnym uśmiechem. KTO.TO.KURDE.JEST ?! Mój telefon ponownie dał o sobie znać.
Po przeczytaniu, usta same rozchyliły mi się ze zdziwienia i spojrzałam na mojego prześladowcę. Ten puścił mi oczko, uśmiechnął się, wsiadł do swojego czarnego Range Rovera i odjechał z pisakiem opon. Joy, w co ty się wpakowałaś...
***
Wtorki są do dupy ! Nie dość, że mam dużo lekcji, to jeszcze wf na końcu. Ciężko było mi wstać, ale to nie nowość. Ubrałam się i wyszłam do szkoły.
Po drodze zahaczyłam o Starbucks'a i kupiłam karmelową latte. Doszłam do szkoły po około 15 minutach. Zaczynałam matematyką. Podeszłam pod klasę i akurat zadzwonił dzwonek. Przytoczyła się nasza nauczycielka w swoim czerwonym kombinezonie i zaczęła lekcję.
*przerwa na lunch*
Po chemii zawsze czuje się jakaś przymulona. Ale nieważne. Zaczęła się właśnie przerwa na lunch, i wszyscy wciskali się grupkami do bufetu. Tylko ja szłam sama jak palec. Czasami zastanawiam się czy to ja wstydzę się podejść do ludzi, czy to oni mnie unikają. Mam najlepszego przyjaciela pod słońcem, ale Niall nie zawsze jest obok. Miło byłoby mieć do kogo się odezwać też w szkole.
Usiadłam przy stoliku obok okna i zaczęłam jeść mój lunch, którym była zwykła kanapka. Z mojego miejsca można obserwować całą salę rozgadanych licealistów. Najlepszy widok mam niestety na stolik szkolnej "divy" i jej świty. Tak, mam na myśli Angel, Lolę i Cass. Jak zwykle siedziały w towarzystwie drużyny football'owej i "flirtowały" (lekko mówiąc). Nagle przypomniałam sobie, że pan Payne kazał mi się poszukać w czasie lunch'u w sprawie korepetycji. Szybko wyszłam z sali i udałam się do pokoju nauczycielskiego. Kiedy podeszłam, miałam zapukać, ale ktoś zamaszyście otworzył drzwi i uderzył mnie nimi z całej siły. Upadłam z hukiem na ziemię i uderzyłam się w głowę. Zza drzwi wyłonił się zdziwiony Liam. Pomógł mi wstać i pozbierać moje książki.
- Bardzo cię przepraszam, ale nie widziałem, że idziesz - powiedział speszony nauczyciel.
- Nic się nie stało, dziękuję za pomoc - uśmiechnęłam się słabo.
- W związku z tymi korepetycjami, mogę udzielać ci ich ja - że kurwa co ? - Czy pasuje ci w środę o 15.00 ? - spytał. Ja byłam tak zdziwiona, że mówi o sobie, że chwile zajęło mi przyswojenie tego co do mnie powiedział buforowanie.
- T-tak - nadal trwałam w szoku, ale słabo się uśmiechnęłam i potwierdzająco pokiwałam głową.
- Świetnie. Zapisz sobie mój numer telefonu, na wypadek jakiejś zmiany terminu.
Wyciągnęłam swój telefon i zapisałam ciąg cyferek, które usłyszałam. Już miałam odchodzić, kiedy dostałam sms. Oh... Teraz ?!
Po przeczytaniu, cała się spięłam i miałam przestraszony wyraz twarzy. Payne to chyba zauważył. Nie... !
- Joy, wszystko w porządku ? - zapytał z niepokojem wymalowanym na twarzy.
- Tak, tak. Nic się nie stało - na szczęście zadzwonił dzwonek, i uratował mnie z tej niezręcznej sytuacji.
Przeprosiłam i szybko ruszyłam w stronę klasy j. angielskiego. Lekcja jak zwykle przebiegła bez większych przygód nudno, ale zaniepokoiły mnie ukradkowe spojrzenia Angel w moją stronę. Co chwila się odwracała, lekko uśmiechała i szeptała coś do Loli. A jak coś planuje ? Nieee, na pewno Lola opowiedziała jej jakiś śmieszny żart.<na pewno> Joy, jaka ty jesteś naiwna...
Rozmyślając o różnych rzeczach doczekałam się kolejnego dzwonka. Na przerwie siedziałam samotnie pod ścianą przy sali historycznej, kiedy nagle zaczął iść w moją stronę jeden z piłkarzy. Przystojny... <Idiotka>. Myślałam, że za mną siedzi jakaś wytapetowana lala o wielkich ustach, ale się pomyliłam. On szedł do mnie. O kurwa !
- Cześć śliczna, czemu siedzisz tutaj tak sama ? - spytał uwodzicielskim tonem z uśmiechem na twarzy.
- Mmm... Hej. - byłam w stanie odmruknąć mu tylko coś takiego.
- Może masz ochotę wrócić sobie wcześniej do domu ? - wagary ? um.. NIE !
- A co z historią ? - spytałam zdezorientowana.
- Nie jest nam dzisiaj potrzebna. No chodź. - pociągnął mnie w stronę wyjścia ze szkoły od strony boiska. Zatrzymał się i kazał mi poczekać na niego na boisku, a on pójdzie po swój plecak. Zadzwonił dzwonek na lekcje. Wszyscy wpychali się z powrotem do szkoły, a ja miałam wielką ochotę wrócić razem z nimi, ale czekałam na Mike'a (bo tak miał na imię). Stałam na dworze jakieś 10 minut, po czym ze szkoły wyszła pani dyrektor.
- Joy, co ty tu robisz ? Jeszcze trwają lekcje ! - krzyknęła zawiedziona.
- Proszę pani, ja tylko... - próbowałam się tłumaczyć.
- Żadne tylko ! To są wagary moja panno. Do gabinetu proszę. - odpowiedziała surowym tonem i weszła do budynku. Już miałam podążać za nią, kiedy za moimi plecami usłyszałam ten najbardziej przeze mnie znienawidzony głos. Angel.
- I co kochanie ? Flirty nie popłacają prawda ? - zaśmiała się z triumfem.
- Miłego dnia złotko. - odpowiedział ten kutas Mike, który wyłonił się zza jej pleców.
Byłam tak zła jak nigdy. Nie dość, że będę miała przesrane u rodziców, to jeszcze zniszczę reputacje u nauczycieli, którą tak długo budowałam.
- Pierdolcie się ! - krzyknęłam wkładając w to tyle jadu na ile było mnie stać. Odwróciłam się i weszłąm do szkoły. Ostatnim co widziałam, to czerwona ze złości twarz Angel. A masz suko.
***
Po wyjściu z gabinetu dyrektorki, zostałam zwolniona do domu, co trochę mnie zdziwiło, ale kobieta przez 20 minut mówiła coś o tym, że nie wolno uciekać ze szkoły itp., więc może pomyślała, że muszę ochłonąć i przemyśleć co powiedziała. W każdym razie, ja wracam do domu, ci frajerzy ćwiczą na sali. Uśmiechnęłam się na samą myśl o spoconej, łamiącej paznokieć Angel.
Wyszłam ze szkoły i zmierzałam w kierunku mojego domu. Chwilę później poczułam na twarzy i ramionach drobne krople coraz częściej spadające po moim ciele. No pięknie. Przeklęłam się w myślach, że nie wzięłam parasola. No cóż, życie. Szłam dalej przed siebie, kiedy obok chodnika na mojej wysokości znalazło się czarne audi. Szłam dalej, bo myślałam, że kierowca parkuje, ale myliłam się. Kiedy przyciemniana szyba osunęła się w dół, ujrzałam pana Payne, przyjaźnie uśmiechającego się do mnie.
- Cześć Joy, podwieźć cię ? - spytał przyjaźnie.
- Nie, dziękuję. Dam sobie radę.
- Daj spokój, jest zimno i jesteś cała mokra, wsiadaj - nauczyciel podwozi mnie do domu. Czy to normalne ?!
- To gdzie cię podwieźć ? - spytał, kiedy ruszyliśmy.
- Sun Street 87, to niedaleko - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się słabo. Zapanowała chwila ciszy. Miałam zamiar ją przerwać, ale do cholery o czym można rozmawiać z własnym nauczycielem ?! Payne jednak postanowił mnie uprzedzić:
- Joy, czy wszystko u ciebie w porządku ? Czy masz jakieś problemy ? - spytał z nutą niepokoju. A co go to obchodzi ?! Może widział tego sms'a ?Niee...
- Wszystko w porządku, a coś się stało ?
- Um, nie ale-ale przypadkiem widziałem sms'a, którego dostałaś podczas naszej rozmowy. Czy ktoś ci grozi ? - Tak, widziałam jak jakiś napalony trzydziestolatek zabija kogoś i jak komuś o tym powiem to mnie też zabije. Yyy...nie.
- Nie. Mówiłam, że wszystko jest w porządku - na szczęście podjechaliśmy już pod mój dom i nie musiałam dłużej prowadzić tej rozmowy. - Dziękuję i do widzenia
- Zaczekaj ! Mo... - przerwał mu trzask drzwi samochodowych, które szybko zamknęłam i szybkim krokiem poszłam w stronę domu.
Weszłam do środka i ostrożnie wyjrzałam przez okno. Liam jeszcze chwilę stał pod moim domem, ale później pojechał w swoją stronę. Weszłam do swojej sypialni i przebrałam się w wygodniejsze rzeczy.
Zaczęłam odrabiać swoją pracę domową, kiedy mój telefon zawibrował. Na ekranie pojawiła się wiadomość.
Chciałam odpisać, ale nagle usłyszałam donośne pukanie w moje okno...
------------------------------------
Okejjj więc mamy rozdział 4 ! Julie nie napisała notki, ale opublikuję rozdział i najwyżej dopisze sobie ją później. W końcu dała mi znać, że mam tylko sprawdzić czy nie ma jakiś ewentualnych błędów (które i tak na pewno są, ale ja ich nie zauważyłam xD) i mogę opublikować :D Ogółem ten rozdział mi się podoba. Niestety nie mogę powiedzieć, że jestem z siebie dumna, a to wszystko dlatego, że nie napisałam zbyt dużo rozdziału :D JULKA MIAŁA WENĘ, a jak ktoś ma wenę, to trzeba dać mu dostęp do klawiatury xD
Nawet nie mamy opóźnienia ! HAHA :D Tak więc... kto widział już teledysk do You&I ?! BOŻE TAKI PIĘKNY <3 Najlepsze są te "przemiany" :D
Ahh i jeszcze jedno ! WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH :D
No dobra jeszcze jedno mi się przypomniało xD Czekamy na wasze komentarze z opiniami, podejrzeniami, kim może być tajemniczy facet i co tam sobie jeszcze chcecie :D Ja osobiście czekam na jakaś krytykę xD
A TAK WGL ! Jak przed opublikowaniem 3 rozdziału miałyśmy 350 wejść na bloga, teraz jest aż 1180, a pod każdym z rozdziałów są 3 komentarze (pod rozdziałem 3 jest aż 5 komentarzy) Dacie wiarę ?! Jak ja widzę te liczby na bloggerze to myślę sobie *czy to na pewno ten blog który piszę z Julie ? Kiedy tyle osób tu weszło*
Ale wiecie mimo, że teraz się cieszę, to i tak liczę na więcej :D Mam nadzieję, że każdy kto czyta skomentuje choćby jedną literą albo kropką.
Jak zwykle się rozpisałam, ale lubię pisać notki bo to tak jak bym pisała sama do siebie i to mi się wydaje takie śmieszne, dlatego że jestem pewna, że nikt tego nie czyta :D
Ok kończę. Mamy nadzieję że wam się podobało, liczymy na komentarze i wlg :D
Do następnego !
Caro. xoxo